Dziś 36. rocznica „dnia, w którym nie było Teleranka”, czyli wprowadzenia stanu wojennego. Popularny wówczas program dla dzieci nadawany w każdą niedzielę o godzinie 9:00, a także powód, dla którego 13 grudnia 1981 roku nie można go było obejrzeć, pamiętają również mieszkańcy Zawiercia.
– To była niedziela i piękny zimowy poranek, bo trzeba wiedzieć, że śnieżna zima dawniej przychodziła wcześniej. Wróciłam z kościoła, kiedy odwiedził nas kolega moich braci i kazał nam włączyć telewizor, „bo jest wojna”, powiedział. Byliśmy zdziwieni i zdezorientowani nie wiedząc jak będzie dalej. W naszym mieście widziałam patrol kilku żołnierzy w pobliżu dworca PKP, codziennie dojeżdżałam do szkoły pomaturalnej w Bytomiu. Na śląsku widziałam więcej wojska, nie miało to jakiegoś wpływu na moje życie dalej, trudno było cokolwiek kupić w sklepie, słuchaliśmy z kaset zakazanych skeczy Smolenia i Laskowika. Pamiętam jak latem byłam na obozie Bieszczadach i kolega wtedy studiujący powiedział, że „gdzieś tu siedzą internowani studenci Solidarności” – wspomina mieszkanka Zawiercia Wiesława Kyć, która w momencie wprowadzenia stanu wojennego miała 20 lat.
Z kolei 19 lat miała wtedy Renata Wyrodek z Pilicy, prowadząca portal Piliczanie.pl
– Nie miałam jakichś osobistych dramatycznych przeżyć z samego 13 grudnia. Ale mój brat dostał powołanie do wojska i jechaliśmy na przysięgę do Koszalina. Musieliśmy mieć specjalne zaświadczenia, a noc w pociągu nie wyglądała różowo. Straszny tłok, nieplanowana przesiadka w środku nocy do innego składu – mówi piliczanka.
Ciekawe wspomnienie z dnia 13 grudnia 1981 roku ma Wojciech Dziąbek, obecnie p.o. dyrektor Agencji Rozwoju Zawiercia. Wówczas 12-letni chłopiec.
– 12 grudnia rodzice przeprowadzili się do nowo kupionego domu, w którym – na marginesie – do dzisiaj mieszkam. Pierwsza noc na nowym mieszkaniu z soboty na niedzielę: rano pobudka i jak to w niedzielę pstryk telewizor, bo zaraz teleranek. I co? Telewizor się podczas przeprowadzki popsuł albo to nowe mieszkanie do kitu. Na szczęście na ulicy był warsztat naprawy RTV. Gnam po pomoc, a tu się okazuje, że przyczyną jest stan wojenny. Nie wiele rozumiałem, ale rodzice byli bardzo wystraszeni – wspomina Wojciech Dziąbek.
Grafika: YouTube